najlepszefoto.pl case study

W obiektywie Instagramera: @hashtagalek testuje Canon EOS M6

W fotografii pasjonuje mnie minimalizm obiektów, pastelowe kolory, stonowane barwy. Uwielbiam sterylne, szerokie, puste przestrzenie – one wywołują we mnie poczucie „niższości” wobec architektury i otaczającej mnie miejskiej przestrzeni. Czyli tych wszystkich elementów, które najczęściej staram się uchwycić w kadrze.

Fotografuję od 2014 r. Od tego czasu ogromna większość moich zdjęć tworzona jest na potrzeby Instagrama, gdzie funkcjonuję pod nazwą @hashtagalek. Tam regularnie publikuję efekty swoich foto-eksploracji.

Czy do prowadzenia angażującego profilu na Instagramie potrzeba czegoś więcej niż smartfon z aparatem? Na początek na pewno wystarczy. Z czasem jednak przychodzi apetyt na więcej. Znacznie więcej!

Przez długi czas fotografowałem wyłącznie smartfonem. Teraz postanowiłem spróbować swoich sił na bardziej profesjonalnym sprzęcie. Wybór padł na bezlusterkowca EOS M6. To najnowszy aparat systemowy w segmencie Canon, który w założeniu ma łączyć niewielkie rozmiary aparatów kompaktowych z funkcjonalnością profesjonalnych lustrzanek. Po kilku tygodniach korzystania z tego – zupełnie dla mnie nowego – systemu, mogę podzielić się wrażeniami i dać kilka wskazówek wszystkim tym, którzy zaczynają lub chcą rozwijać swoją przygodę z fotografią mobilną i nie tylko..

Jakość

Nie sądziłem, że różnica w jakości zdjęć smartfonowych i tych z aparatu cyfrowego będzie aż tak widoczna! I choć na rynku dostępne są smartfony z dodatkowym mocowaniem obiektywów, jakościowo zdjęcia z telefonu zawsze pozostaną w tyle. Różnice zauważyłem już przy pierwszej próbie wyjścia ze swoimi pracami poza środowisko telefonu, gdy chciałem wydrukować zdjęcie w małym lub większym formacie, przejrzeć je na monitorze i ekranie telewizora czy obrobić w programie graficznym – każda z tych sytuacji pokazuje wyraźną przewagę dużej matrycy EOS-a M. Zwłaszcza na zbliżeniach!

A co z rozmiarami aparatu? Poręczna konstrukcja i możliwość wymiany obiektywów w EOS M6 wciąż dawała mi duże poczucie mobilności, jednak przy znacznej poprawie jakości zdjęć. Przy okazji zmiany zacząłem korzystać z bezstratnego formatu RAW, który w połączeniu z możliwościami edycji Adobe Lightroom pozwolił mi uzyskać zupełnie nowe efekty moich fotografii. Funkcje automatycznej poprawy dystorsji czy winietowania obiektywu to także elementy, które od razu mnie urzekły i znacznie ułatwiły przygotowanie zdjęć do pokazania szerszej publiczności.

Wymienność obiektywów i odchylany ekran

Wymienność optyki w EOS M daje ogromne możliwości dostosowania sprzętu do indywidualnego stylu fotografa. Czy myślimy o fotografii portretowej, miejskiej czy krajobrazowej – wybór obiektywów Canon pozwala nam naprawdę na wiele. Obiektyw, z którego ja najczęściej korzystam to szerokokątny EF-M 11-22 mm – świetny do szerokich planów i fotografii w przestrzeni miejskiej. Na razie mamy dostępnych kilka obiektywów EF-M dedykowanych do aparatów systemowych Canon, za to przy użyciu specjalnego konwertera przykręcanego do korpusu, możemy podpiąć – uwaga, uwaga – ponad 80 obiektywów EF-S lub EF!

Ergonomia aparatu również jest na plus. Przydatnym elementem podczas codziennych spacerów okazał się odchylany i dotykowy ekran LCD, który umożliwiał lepszą kontrolę kadru przy fotografowaniu np. naturalnych odbić w kałuży lub trudno dostępnych miejsc w zamkniętych przestrzeniach. Złapanie ostrości też jest niewątpliwą zaletą EOS M. Dzięki technologii Dual Pixel AF nigdy nie miałem problemu z precyzyjnym ostrzeniem na wybranym obiekcie. Jedyne czego brakowało mi trochę w „szóstce” to natywny wizjer dołączany do zestawu.

Mobilność

Łączność aparatu ze smartfonem jest bardzo intuicyjna i przede wszystkim szybka. Wystarczy aplikacja Canon Camera Connect na system Android lub iOS i… to praktycznie wszystko czego potrzebujemy. Ciekawe jest to, że aparat sam wytwarza sieć Wi-Fi dla telefonu (!), przez co transfer multimediów między urządzeniami jest szybsze niż np. w przypadku sygnału Bluetooth. Jak to działa w praktyce? Włączamy opcję Wi-Fi w aparacie, uruchamiamy aplikację Canon Camera Connect na smartfonie, parujemy ze sobą oba urządzenia i… możemy z powrotem schować smartfon do kieszeni czy plecaka. Co w tym nadzwyczajnego? Po połączeniu obu urządzeń każde zdjęcie z aparatu automatycznie ląduje w galerii naszego smartfona! W wysokiej jakości, gotowe do obróbki i wrzucenia na FB czy Insta. Proste i funkcjonalne.

Jak oceniam swoją przesiadkę ze smartfona na aparat cyfrowy? Muszę przyznać, że jakościowo obie technologie dzieli wszechświat. I zmianę tę odczuje każdy, kto do tej pory fotografię mobilną kojarzył wyłącznie ze zdjęciami robionymi telefonem. 

Kompatybilność EOS M z obiektywami EF-M/EF-S i EF czy funkcja łączenia i przeglądania zdjęć na telefonie za pomocą Wi-Fi pozwoliły mi zachować mobilność przy znacznej poprawie jakości moich zdjęć. A jeśli lubicie dłuższe foto-spacery dodam do tego jeszcze jedną, praktyczną zaletę posiadania aparatu – bateria w Waszym smartfonie będzie żyła znacznie, znacznie dłużej..

Autor recenzji: Alek Małachowski

Urodzony i wychowany w Warszawie, od trzech lat aktywnie prowadzi konto na Instagramie (@hashtagalek), gdzie publikuje swoje prace. Fotografia od zawsze służyła mu do wyrażania siebie i swoich emocji. Jego pasja narodziła się z ciągłej chęci odkrywania nowych miejsc i ukazywania ich z niecodziennej perspektywy. Poprzez kadry stara się poszukiwać alternatywnego, wyidealizowanego świata - symetrycznego, uporządkowanego, istniejącego tuż obok. Swoją twórczością chce promować nieoczywistości miejskiej architektury, a także zachęcić mieszkańców do bardziej świadomego doświadczania własnego otoczenia.